czwartek, 18 czerwca 2015

Przerwa.

Przepraszam Was i siebie za to, ale muszę odejść puki co.
Poznałam świetnego chłopaka.
Jestem z nim bardzo szczęśliwa.
Jednak przeszkadza mu mój sposób odżywiania.
Jest z tego powodu smutny i martwi się o mnie.
Nie mogę na to pozwolić, aby był smutny przeze mnie.
Muszę zacząć innaczej jeść.
DLA NIEGO !
I tylko dla niego...
Kiedyś wrócę do Any.
Jestem tego pewna.
Teraz muszę odpocząć.
A Wam życzę chudości i trwania w diecie!

                                               Trzmajcie sie chudo!
                                                                                 Do zobaczenia!

niedziela, 17 maja 2015

W miare....

Mama coś podejrzewa po mimo moich starań. Ten ocet to pewnie coś przez niego... Mówi, ze jem za mało i, ze znowu zaczynam się odchudzać. Niech się odwali i zajmie się sobą. Nikt nie każe jej się wtrącać w moje życie...
Wczoraj bardzo słabo się poczułam. Cały dzień byłam zmęczona i było mi słabo. Jednak wieczorem się pogorszyło. Miałam zawroty głowy i nie mogłam ustać na nogach... Okropność... Ale dam jakoś rade! No i niestety muszę troszkę więcej jeść.
Wczorajszy bilans prezentuje sie tak:
  • 1/2 ogórka - 12 kcal.
  • jabłko - 94kcal.
Razem: 106 kcal

Dziś zjadłam wafla ryżowego - 35 kcal.
Dopiero 13 jest...
Obym dała rade do wieczora....

Jestem głodna, ale to tylko głód psychiczny, a nie fizyczny. Tak naprawdę nie jestem głodna. Więc nie mam potrzeby aby sięgnąć po kolejną ilość zabójczych kalorii...
Pisałam, że zamierzam jeść ok. 500 kcal... To jednak nie możliwe... Za dużo. Może 250 kcal max będzie ok? Nie potrzeba więcej do życia. Więcej kcal nie pozwoli mi osiągnąć idealnej wagi.







                                                                                   Trzymajcie się chudo!

piątek, 15 maja 2015

" Daria! Jak Ty schudłaś! "



Byłam dziś u babci. Pojechałam tam z kuzynem i bratem. Miałam iść do sklepu i kupić babci BOMBONIERKĘ (matko! Ile kalorii!) …. Chłopacy stwierdzili, że im gorąco i bym im kupiła lody. Wróciłam do samochodu z dwoma lodami i dużą bombonierką. A kuzyn do mnie: „A gdzie jest Twój lód?”. Musiałam znów wkręcać tą samą gadkę: „Rozwalona wątroba i lekarz zakazał mi jeść takie rzeczy.”. Czasem dobrze, że mam problemy z wątrobą i mogę się łatwo i bez problemów wymigać od takich niezdrowych produktów.
Było mi z początku bardzo miło. Babcia z ciocią stwierdziły, że znowu schudłam. Kurcze jak miło cos takiego usłyszeć! Oby coraz więcej takich słów! :3
Potem się troszkę zmieniło. Z podwieczorkiem (ciasto i galaretka) było tak samo jak z lodem – rozwalona wątroba. Potem kolacja – i tu był problem. Wuja zaczął na mnie jechać, że jestem głupia i dziecinna, bo wegetarianka. Hmm to było okropne. Znowu na mnie krzyczeli, że nic nie jem. Nie tknęłam nawet chleba, jajek czy pomidora… 

Chleb – biały (okropieństwo)
Jajko – faszerowane (fuuuj)
Pomidor – nie chciałam jeść nad programowo…

Babcia na szczęście kazała się wujkowi zamknąć. Jaka kochana… Lubie moja babcie. Mam z nią dobry kontakt. Było jej miło, że przyjechałam, tym bardziej, że tylko dla niej i to z własnej woli zmieniłam plany, bo miałam spotkać się z koleżanką.
A jeśli chodzi o dzisiejszy bilans to jestem z siebie dumna. Zjadłam tylko ogórka.
Zastanawiam się czy nie zacząć jeść więcej kalorii. Myślałam coś o ok. 500kcal.  Co myślicie?
Jestem mega zmęczona, senna i osłabiona. Ciągle bym tylko spała i spała. Nie mam na nic siły. Ale zmuszam się jakoś do chociażby minimalnej ilości ćwiczeń – 50 brzuszków i 20 przysiadów oraz 30 min spaceru.
Mama znalazła mój ocet jabłkowy jak byłam u babci. Nie wiem co z nim zrobiła. Jutro jej o nim zagadam. Ja chce mój ocet z powrotem!








                                                          Trzymajcie się chudo!

czwartek, 14 maja 2015

Pustka...



Jest dziwnie. Tracę emocje. Przestaje czuć cokolwiek. Jest tak jakoś u mnie pusto. Nie wiem co się ze mną dzieje. Tylko jakoś ciężko tak. Ciężko jest nie czuć nic.
Hmm…  Z dietą jest w dobrze. Daje sobie genialnie radę. Dziś tylko ½ łyżki surówki. Trzymam się jakoś. Mam w sobie puki co w sobie siłę i motywacje do walki.
Za pieniądze od mamy na ‘obiad’ kupiłam sobie ocet jabłkowy. Zobaczymy efekty za jakoś czas. Oby było one szybko. Chcę w końcu ujrzeć płaski brzuch. Mam dość tych obwisłych fałd tłuszczu. 






Zastanawiam się czy znajomi się nic nie skapną… Nie chcę ich martwic tym, że się odchudzam. Nie mogą się dowiedzieć. Tylko co jak zobaczą duży spadek masy ciała? Nie będą nic podejrzewać? Nie wiem… Kurcze… Jak się dowiedzą to od razu rodzicom nagadają…
Teraz odkładać będę hajsy na jakieś przeczyszczacze. Muszę jakoś się wspomagać. Wspomagać swoje odchudzanie. Chce mieć jak najszybciej efekty. Jesteście w stanie mi jakieś polecić?

FIGURA – nigdy nie ta idealna.
TŁUSZCZ – wylewający się z ubrań.
KALORIE – wciąż ich za dużo.
OBOJCZYKI I ŻEBRA – nasze marzenia.
WAGA – nasza obsesja i źródło problemów. 
  

Chce już moje ukochane 40kg.  Obecnie zmierzam ponownie (udało mi się je osiągnąć przed przerwą w odchudzaniu) do 55kg. Waga nadal stoi na tych głupich 59kg! Szybciej tłuszczu! Znikaj! Zostaw mnie! CHCĘ BYĆ CHUDA I PIĘKNA!
Muszę kończyć. Idę się znowu uczyć. Jutro będzie więcej czasu i wpadnę na wasze blogi.







                                          Trzymajcie się w diecie Motylki!